Cypr jest słoneczną wyspą należącą do Republiki Cypryjskiej, na której słońce świeci przez ponad 300 dni w roku. Latem jest tu bardzo sucho, a temperatura często sięga 40 stopni. Natomiast wiosna i późna zima to czas, kiedy Cypr staje się kolorowy. To właśnie wtedy na wyspie kwitną kwiaty, a trawa jest intensywnie zielona, zanim jeszcze letnie upały całkowicie ją wysuszą. Wybierając się na Cypr warto wiedzieć, że Północno – wschodnia część wyspy zamieszkiwana jest przez Turków cypryjskich, natomiast pozostała przez Greków. Nasz tydzień spędziliśmy w południowo – wschodniej greckiej części Cypru odkrywając uroki Larnaki i jej okolic oraz przylądka Cape Greco.
Wybraliśmy się tu pod koniec lutego chcąc uniknąć upałów i tłumów turystów. Okazało się, że był to świetny pomysł. Na wyspie zastaliśmy piękną wiosnę z kwitnącymi kwiatami i drzewami pełnymi dojrzałych pomarańczy. Postanowiliśmy poświęcić cały tydzień na zwiedzanie tylko tej części Cypru i odbić nieco od utartego szlaku odwiedzając mniejsze miejscowości.
Dojazd z lotniska do Larnaki i nocleg
Na Cypr dostaliśmy się samolotem z Katowic. Po południu 26 lutego wylądowaliśmy w Larnace, skąd doszliśmy pieszo do centrum miasta, które znajduje się niecałe 5 km od lotniska. Oczywiście można tam też wygodnie dojechać autobusem. Aktualny rozkład można znaleźć tutaj. My jednak zauroczeni wiosenną pogodą postanowiliśmy zrobić sobie spacer, ponieważ lotnisko w Larnace jest przepięknie położone nad morzem i słonym jeziorem, a trasa do miasta jest prosta i malownicza.
Z centrum Larnaki odebrał nas nasz host, u którego spędziliśmy pierwszą noc. Był to żołnierz pracujący na lotnisku, który przyjął nas bardzo serdecznie. Mogliśmy się od niego dowiedzieć wiele na temat wyspy i trudnej sytuacji politycznej, jaka tutaj panuje ze względu na jej podział. Kolejne 6 dni spędziliśmy w hotelu w miasteczku Oroklini na wschód od Larnaki, gdzie rowerami, pieszo lub autobusami zwiedzaliśmy okolicę odkrywając uroki codziennego życia mieszkańców i wiosennej śródziemnomorskiej przyrody.
Larnaka
Jednym z pierwszych miejsc, jakie zobaczyliśmy w Larnace było słone jezioro, które latem jest całkowicie wyschnięte i pokryte słoną popękaną skorupą, natomiast zimą wypełnia się wodą. To kolejny powód, dla którego warto przyjechać na Cypr o tej porze roku. Można tam wtedy obserwować majestatyczne różowe flamingi oraz pelikany brodzące przy brzegach jeziora.
Nad jeziorem znajduje się charakterystyczny budynek – muzułmańskie sanktuarium Sultan Tekke, które jest bardzo ważnym w islamie miejscem pielgrzymek (na zdjęciu widoczne w tle). Świątynia powstała w 649 roku, kiedy Cypr został zaatakowany przez wojska arabskie. Meczet i ogród są dostępne dla wszystkich odwiedzających pod warunkiem odpowiedniego stroju, zakrycia ramion i zdjęcia butów.
Larnaka w porównaniu do reszty popularnych kurortów jest miastem bardziej kameralnym. Wystarczy więc zejść nieco z głównych ulic, by poczuć zupełnie inny klimat. Nasze zwiedzanie zaczęliśmy od głównej promenady wzdłuż plaży, która prezentuje się pięknie ze względu na rzędy wysokich palm oraz sporą ilość miejsca do biegania, spacerów i odpoczynku.
Plaża w Larnace nie należy do najpiękniejszych, jakie widzieliśmy na Cyprze. Jest tu jednak sporo miejsca w porównaniu do innych miejskich plaż.
Kilka kroków dalej i jesteśmy w porcie skąd można obserwować jachty, łodzie rybackie i wybrzeże Larnaki. Znajduje się tu drewniane molo z ławkami.
Usiedliśmy na jednej z ławek, kiedy otoczyły nas … koty. Jak się potem okazało tuż obok miały swoje kocie domy. Ludzie na Cyprze bardzo dbają o koty. Został tu wydzielony specjalny teren, na którym porozstawiane były dla nich schronienia i miski z jedzeniem.
Następnie kierujemy się do centrum Larnaki, gdzie wśród budynków wyróżnia się kościół św. Łazarza. Jak głosi wschodnia tradycja, to właśnie tutaj znajduje się grób Łazarza, który został wskrzeszony przez Jezusa. Według tych przekazów po wskrzeszeniu Łazarz prześladowany przez żydów uciekł z Ziemi Świętej i głosił ewangelię. Ostatecznie trafił na Cypr do miasta Kition (dawna nazwa Larnaki). Obecny budynek kościoła powstał na domniemanym miejscu jego grobu w IX wieku.
Nie wiadomo jednak ile w tym prawdy, ponieważ Biblia milczy o losach Łazarza po jego wskrzeszeniu. Tradycja zachodnia mówi natomiast o Łazarzu, który znalazł się w Prowansji, gdzie został duchownym Marsylii. Ciężko więc dowieść prawy o jego losach i nie wiadomo na ile jest to historyczne miejsce, a na ile legenda dla turystów.
Po zgłębieniu nieco historii miasta zdecydowaliśmy odbić od centrum i poodkrywać zakamarki Larnaki, gdzie obserwowaliśmy dzielnice mieszkalne i codzienne życie ludzi z dala od turystów. Zauważyliśmy, że o tej porze roku życie płynie tu powoli i spokojnie.
Zatrzymaliśmy się w jednej z restauracji, aby spróbować mezze z rybami i owocami morza. Zachęciły nas tu dużo niższe ceny niż w centrum miasta. Mezze to popularna na Cyprze potrawa składająca się z wielu małych porcji różnych potraw, która przybiera przeróżną postać w zależności od miejsca.
My wybraliśmy pierwszą z brzegu restaurację, jednak myślę, że warto popytać mieszkańców. Pozwoli to znaleźć unikalne miejsca oferujące autentyczną lokalną kuchnię.
Okolice Larnaki
Oprócz słonego jeziora na wschód od Larnaki znajduje się drugie jezioro – Oroklini (nazwa jest taka sama jak pobliskie miasteczko), które jest siedliskiem wielu gatunków ptaków, w tym flamingów. Wybraliśmy się tutaj rowerami po drodze do Larnaki. Na miejscu znajduje się drewniana wieża, z której można obserwować ptaki. Wszystkie gatunki są dobrze opisane. Były też flamingi! Zobaczyliśmy kilka w oddali spacerujących w płytkiej wodzie jeziora.
Miasteczko Oroklini, w którym nocowaliśmy znajdujące się w pobliżu jeziora jest urocze i kameralne. To taka oaza ciszy i spokoju, szczególnie o tej porze roku. Dlatego nasz pobyt tutaj był prawdziwą przyjemnością.
Dużo spacerowaliśmy po okolicy, która okazała się bardzo malownicza. Zauważyliśmy wiele ciekawych elementów, które charakteryzują Cypryjczyków. Rzuciły nam się w oczy ręcznie rzeźbione miniatury kościołów. Wcześniej widzieliśmy je już w Larnace robione z kamienia na zamówienie. Natomiast tutaj zauważyliśmy, że niektórzy utalentowani mieszkańcy robią je samodzielnie. Zastanawia mnie tylko do czego mogą służyć, czy do dekoracji, czy również do modlitwy. Na każdym kroku widać, że ludzie tutaj są także bardzo religijni. Pełno tu bowiem małych kapliczek, np. takich wydrążonych zboczach wzgórz, jak na poniższym zdjęciu.
Tuż za miastem znajduje się wzgórze, z którego rozpościera się przepiękna panorama na całą okolicę. W tle widać morze, które jest oddalone o około 3 km.
Zbocza tej niewielkiej góry porasta roślinność odporna na upały, w tym drzewa oliwne i jałowcowe. Warto wiedzieć, że Cypr należy do najbardziej zalesionych wysp śródziemnomorskich. Gdzieniegdzie można też znaleźć wysokie sosny, drzewa cedrowe i dęby.
Im wyżej wchodzimy tym więcej możemy zobaczyć. Widać tutaj jak bardzo Cypr jest zielony o tej porze roku. Aż po samo wybrzeże pokrywa ją typowa roślinność strefy podzwrotnikowej.
Spacerując zupełnie przez przypadek natrafiliśmy na bunkry i okopy. Widać, że wzgórze, jako świetny punkt orientacyjny pełniło również funkcje obronne najprawdopodobniej podczas ataków tureckich ze względu na bliskość granicy.
Ze wzgórza widać też panoramę na drugą stronę wyspy, gdzie można zobaczyć ogromne niezagospodarowane równiny. Okolice wzgórz Oroklini to również świetne ścieżki rowerowe. Można spotkać tu wielu rowerzystów.
Schodząc z pięknych zielonych wzgórz w tle widzimy niewielką kamienną kaplicę z dzwonnicą.
Z bliska można zobaczyć jej starą część oraz nową wyższą, która została dobudowana później w XVI wieku. Przez większość roku kaplica stoi pusta. Otwiera się ją jedynie kilka razy w roku na okoliczne uroczystości.
Taką panoramę mamy schodząc w dół z powrotem do Oroklini. Miasteczko jest rozległe. Widać, że mieszkańcy chętnie wybierają ten rejon na budowę nowych domów. Pogoda dopisywała, mimo, że był to koniec lutego, w południe często mieliśmy ponad 20 stopni. Postanowiliśmy więc pospacerować jeszcze po okolicy.
Większość mieszkańców Cypru mieszkających w domach ma drzewka pomarańczowe lub cytrynowe. Dzięki temu podczas zimy aż do wiosny w powietrzu unosi się piękny zapach cytrusów. Na jednej z ulic rzuca nam się w oczy zabytkowy brytyjski Ford Anglia w pięknym kolorze. Widząc go od razu przychodzi mi na myśl jak wielu Brytyjczyków zamieszkuje wyspę. Cypr był bowiem kiedyś kolonią brytyjską tak samo jak Malta.
Przylądek Cape Greco
Cape Greco to najbardziej na południowy – wschód wysunięta część wyspy, która moim zdaniem warta jest odwiedzenia np. na jednodniową wycieczkę. Znajduje się tu bowiem park narodowy z piękną przyrodą.
Mimo pochmurnej pogody zdecydowaliśmy się więc na pieszą wycieczkę po parku. Udało nam się złapać autobus z Oroklini bezpośrednio do popularnego kurortu Ayia Napa z malowniczo położoną plażą Konnos. Ta okolica znana jest właśnie z dużej ilości piaszczystych plaż i miast – kurortów, do których w sezonie przybywa sporo turystów. Zimą natomiast wszystko jest tu zamknięte, a plaże puste. Czynne są tylko sklepy spożywcze i niektóre restauracje.
Naszą wycieczkę po Cape Greco zaczęliśmy od Konnos Bay, czyli wspomnianej zatoki z plażą. Stąd właśnie rozpoczyna się szlak po parku narodowym. Ścieżek jest wiele. My wybraliśmy tą wzdłuż wybrzeża. Całość naszej trasy to około 10 km, a przejście jej zajęło nam mniej więcej 3 godziny z przystankami na zdjęcia i podziwianie widoków. Wzdłuż tej części ścieżki pełno jest typowej dla tego regionu roślinności, takiej jak jałowce, drzewa świętojańskie (karobowe) i oliwne, które na tle nadmorskiego krajobrazu prezentują się pięknie.
Pierwszym charakterystycznym punktem na szlaku był grecki kościół prawosławny Agioi Anargiori, spod którego schody prowadzą prosto do morza. Pod kościołem znajdują się jaskinie ukryte w skalistych zboczach. Warto więc zatrzymać się tu na dłuższą chwilę.
Dalej krajobraz jest już bardziej skalisty. Po chwili docieramy do tzw. 'mostu miłości’ – Kamara Tou, który jest naturalnym łukiem skalnym i cudem natury objętym ochroną. Najlepsze jest to, że byliśmy tu całkiem sami bez tłumu turystów wchodzących w kadr. Mogliśmy cieszyć się tym widokiem do woli w zupełnej ciszy.
Spod łuku skalnego kierujemy się na zachód, gdzie prowadzi ścieżka. Tutaj tereny Cape Greco znów stają się zielone i pełne wiosennych kwiatów, mimo, że jest to dopiero początek marca. Po prawej stronie widoczne jest wzgórze, na które również można wejść i podziwiać panoramę na całą okolicę.
Koniec szlaku to obszerne skaliste tereny i klify. W tym miejscu Cape Greco zaskoczyło nas mocno pomarańczowym, kolorem gleby oraz ciekawą formą niektórych skał wyrzeźbionym przez wiatr i wodę.
Najciekawszym elementem tego miejsca są groty i jaskinie skalne wyrzeźbione przez wiatr i fale morskie w miękkim piaskowcu. Wyglądają zjawiskowo, a tym bardziej jeśli ma się świadomość, że jest to zupełnie naturale zjawisko niczym rzeźba.
Ostatnim ciekawym punktem na naszej trasie po Cape Greco było drzewo miłości. Jest to bardzo stary jałowiec, który stoi samotnie pośrodku niczego i rzeczywiście wygląda nietypowo na tle monotonnego w tym miejscu krajobrazu.