Aveiro to miejscowość położona przy rozległej lagunie nad Oceanem Atlantyckim przy delcie rzeki Vouga. Owa laguna jest jednym z największych tego typu rozlewisk w całej Europie. Jest również siedliskiem licznych gatunków ptaków, w tym różowych flamingów. Ludzie często nazywają Aveiro portugalską Wenecją dzięki sieci kanałów, po których pływają kolorowe gondole.
Aveiro leży zaledwie 50 km od Porto, z którego można się tu dostać bezpośrednim pociągiem np. na jednodniową wycieczkę. Miasto nie jest duże, więc bez problemu można je zwiedzić pieszo lub rowerem. Można tu wynająć tzw. „BUGA” – są to rowery udostępnione bezpłatnie miasto. Znajdziemy je przy ulicy Praça do Mercado 2 obok zielonej budki z napisem „loja BUGA”. W Aveiro zobaczymy też wiele budynków w stylu Art Nouveau, czyli secesyjnym, na które warto zwrócić szczególną uwagę. Wiele z nich znajduje się wzdłuż głównego kanału. Lokalizacja budynków jest oznaczona w przewodniku dostępnym w biurze turystycznym. Styl secesyjny można poznać jeszcze lepiej w dedykowanym mu muzeum Museu de Arte Nova.
Do Aveiro wybrałyśmy się razem z koleżanką przy okazji pobytu w Porto, a na stacji kolejowej spotkałyśmy jeszcze dwie panie z Polski, które do nas dołączyły. Zwiedzanie miasta połączyłyśmy z wizytą w dzielnicy Costa Nova, która znajduje się pobliżu i znana jest z pasiastych drewnianych domków przy plaży. Obie te lokalizacje bardzo polecam, bo są naprawdę unikalne.
Aveiro
Już od momentu przybycia do Aveiro i wyjścia z pociągu robi się ciekawie. Naszym oczom ukazuje się bowiem piękny zabytkowy XIX wieczny dworzec kolejowy wyłożony płytkami azulejos przedstawiających historię codziennego życia Portugalczyków. Budynek jest niestety zamknięty w oczekiwaniu na renowację. Można go jednak dokładnie obejrzeć z zewnątrz.
W pierwszej kolejności udałyśmy się na poranną kawę, aby spróbować lokalnych wyrobów. Wybór padł na pensjonat połączony z kawiarnią Tricana di Aveiro. Lokal ten został otwarty w 1994 roku, a słodkości robione są tu w tradycyjny sposób. Symbolem Aveiro są słodycze z nadzieniem z jajek i cukru, „ ovos moles” (miękkie jaja), które pracownicy kawiarenek sprzedają w chrupiących wafelkach o różnych kształtach. Najczęściej są to rybki lub muszle. Zamówiłyśmy też gorzką portugalską kawę, która świetnie komponuje się z bardzo słodkimi ciasteczkami.
Po kawie udałyśmy się na spacer po Aveiro przyglądając się ciekawej architekturze. Naszą uwagę przykuł kolorowy budynek szkoły językowej. Widać, że niektóre fragmenty jego fasady pokrywają ceramiczne płytki z secesyjnymi falistymi motywami. Takie kafelki w tamtych czasach były bardzo cenione i produkowane lokalnie w fabryce Fonte Nova znajdującej się w pobliżu miasta.
Ściany niektórych budynków w Aveiro pokrywają mozaiki z kolorowych kafelek, które przedstawiają sceny z codziennego życia lokalnych mieszkańców. Wiele z nich nawiązuje do rybołówstwa oraz zbierania soli w pobliskich salinach.
Spacerując dalej dochodzimy do pomostu, przy którym zacumowane są gondole – moliceiros. Za około 10 euro można popłynąć tu w rejs po miejskich kanałach tradycyjną łodzią. To zdecydowanie taniej niż w Wenecji, gdzie ceny takich przyjemności potrafią być kosmiczne. Korzystamy więc z okazji możliwości oglądania miasta z innej perspektywy.
Historia tutejszych gondoli wiąże się z połowem wodorostów. Już w XIX wieku owe łodzie służyły właśnie do poławiania tych wodnych roślin, które były dla Portugalczyków naturalnym sposobem na użyźnienie gleb. Następnie, po ponad 100 latach zmieniły się techniki rolnicze i gondole stały się niepotrzebne. Jednak władze miasta uznały je za jeden z symboli i uczyniły z nich atrakcję turystyczną.
Wzdłuż głównego kanału znajduje się mnóstwo budynków w stylu secesyjnym. Ich pojawienie się w Aveiro datuje się na początek XX wieku. Styl ten stał się wyjątkowo popularny w latach 1904–1920, kiedy w lokalnych gazetach pojawiły się informacje o budowie „domów w nowym stylu”. Sprowadzili go do Aveiro bogaci emigranci z Brazylii, którzy po powrocie do Portugalii chcieli publicznie wyrazić swoją społeczną i ekonomiczną siłę. Mieszkańcy dostosowali Art Nouveau do lokalnych gustów. Styl ten był najczęściej stosowany na fasadach budynków, podczas gdy reszta konstrukcji i wnętrz zachowała konserwatywną strukturę i dekorację.
Nad kanałami pełno jest kładek i mostków, na których często widnieją przeróżne malowidła. Można je oglądać od dołu przepływając pod nimi gondolą.
Z głównego kanału wpływamy do jego mniejszych rozgałęzień. Na koniec wycieczki przepłynęłyśmy tuż obok lokalnych salin, gdzie od setek lat zbierana jest sól.
Po około pół godzinnym rejsie wpłynęłyśmy do bardziej przemysłowej części miasta – do ujścia kanału do laguny Aveiro. W tym właśnie miejscu znajdują się wspomniane saliny (port. „salienaras”) – jedne z najbardziej znanych i największych w Portugalii. Po drodze minęłyśmy jeszcze kilka kolorowych secesyjnych budynków.
Z gondoli można dostrzec górki soli – saliny. Jest to miejsce, gdzie z wód Atlantyku pozyskuje się sól. Aveiro od dawna jest związane z handlem morskim, rybołówstwem i produkcją soli, która miała tutaj miejsce już w czasach rzymskich. Natomiast w późniejszych latach w specjalnych suszarniach suszono tutaj dorsza bacalhau, którego później konserwowano właśnie w tej soli.
Jeśli chcecie kupić sobie praktyczną pamiątkę z Averio, warto rozejrzeć się za kwiatem soli – „flor de sal”. Jest to najszlachetniejsza forma soli, którą zbiera się właśnie tutaj. Jest to sól, która tworzy cienką i delikatną skórkę na powierzchni wody podczas jej odparowywania.
Pod koniec rejsu nasza gondola wpłynęła z powrotem do głównego kanału, a my udałyśmy się na przystanek autobusowy chcąc jechać dalej do Costa Nova. Przejazd autobusem zajmuje około pół godziny.
Costa Nova
Costa Nova to dawna rybacka wioska, a obecnie kurort znajdujący się bezpośrednio przy rozległej zatoce Averio nad oceanem. Miejsce to słynie głównie z charakterystycznych drewnianych domków w paski. Te tradycyjne budynki początkowo były używane przez rybaków do przechowywania materiałów wędkarskich.
Warto wiedzieć, że pełna nazwa tej lokalizacji to Costa Nova do Padro i pojawiła się po raz pierwszy na początku XIX wieku, kiedy założono tu rybackie miasteczko. Nowa nazwa „Costa Nova” została wprowadzona, w 1808 roku, gdy plaża została podzielona i nieopodal utworzoną nową plażę Barra. Jeśli chodzi o fragment nazwy „do Prado” (łąka), oznacza to po prostu, że obok plaży znajduje się rozległa zielona łąka.
Przez cały XIX wiek rybacy z pobliskiej miejscowości Ílhavo zaczęli przenosić się na Costa Nova, bo zapewniało im to łatwiejszy dostęp do morza. Zaczęli więc budować domki, magazyny oraz schronienia dla marynarzy i łodzi rybackich, które nazywały się „palheiros”. Pierwsze domki zostały zbudowane z lokalnych materiałów i stały na palach ułożonych na suchym piasku. Zewnętrzne deski były poziome i pomalowane na jaskrawoczerwony kolor. Przestrzeń wewnętrzna była szeroka i nie miała żadnych podziałów, ponieważ był to po prostu magazyn.
Z biegiem lat niektórzy rybacy zaczęli zamieniać domki w miejsca do życia, w których latem mieszkało kilka rodzin. Obecnie wiele takich domków zostało przekształconych w hotele, w innyś zaś nadal mieszkają portugalskie rodziny.
Większość domków w paski znajduje się przy głównej ulicy. Oczywiście obecnie w Costa Nova znajdują się też zwykłe budynki, sklepy i restauracje, w których można zjeść świeże ryby i owoce morza prosto z połowu. Jednak to właśnie te drewniane pasiaste domki nadają miejscowości wyjątkowego uroku. Wiele z nich jest bardzo starannie dopracowanych z dbałością o każdy szczegół.
Będąc w Costa Nova warto też skręcić w boczne ulice. Tutaj również znajduje się wiele ciekawych budynków pomalowanych na jaskrawe kolory, głównie żółty, czerwony i niebieski. To prawdziwa uczta dla oczu i raj dla fotografów.
Niektóre z tutejszych domów mają ciekawe formy, zupełnie różne od tych w innych częściach Portugalii. W końcu to głównie dla tych domów przyjeżdża się do Costa Nova.
Niektóre boczne uliczki zastałyśmy zupełnie puste, bo większość turystów skupiają się na głównej promenadzie. Mimo dość wczesnej godziny już około 16:00 zrobiło się dość szaro ze względu na gęstą mgłę, która często o tej porze roku nadciąga znad oceanu.
Przyjeżdżając do Costa Nova polecam też udać się na plażę. Prowadzi do niej długa drewniana kładka. Mnie osobiście tutejsza plaża bardzo urzekła ze względu swój mglisty klimat, swoją surowość i pustkę jaką tam zastałam. Costa Nova to też świetne miejsce do uprawiania przeróżnych sportów wodnych, np. surfingu. Wiele osób właśnie po to tutaj przyjeżdża.
Praia Costa Nova z dużymi falami i gęstą mgłą to coś pięknego. Wokół nie słychać prawie nic, tylko szum fal, ciche rozmowy gdzieś w tle i szczekanie psa.
Mimo mglistej pogody wcale nie jest tutaj zimno, a woda jest dość przyjemna. W tle, gdzieś w oddali widać tylko rybaka łowiącego ryby, a poza tym nic – czyli miejsce idealne na odpoczynek od zgiełku, zarówno fizyczny, jak i umysłowy. Warto usiąść na chwilę i w słuchać się w muzykę fal oceanu.