Nasz ślub chcieliśmy spędzić na totalnym luzie. Nie wyobrażaliśmy sobie rezerwować sali z dwuletnim wyprzedzeniem, bo nawet nie wiedzieliśmy gdzie wtedy będziemy. Najbardziej podobała nam się wizja skromnej ceremonii wśród zieleni. Tak też było z naszą podróżą poślubną. Chcieliśmy, żeby było to był taki swobodny wyjazd. Zaplanowaliśmy więc trasę przez kilka krajów.
Planując wyjazd kierowaliśmy się tym, żeby noclegi były w miarę daleko od turystycznych miejsc. Wszystkie wynajęliśmy przez internet z wyprzedzeniem. Jak się okazało, w Europie jest mnóstwo miejsc, które nawet latem nie są oblegane przez tłumy.
Austriackie Góry
W Austrii zaszyliśmy się w małej wiosce Reith niedaleko Salzburga i niemieckiej granicy. Nie było tu turystów, a wokół przepiękne widoki na góry. Pokój na jedną noc znaleźliśmy przez Airbnb.
Zaraz obok domu, w którym wynajęliśmy pokój znaleźliśmy niewielki wodospad i strumień. Idealne miejsce na relaks.
Następnego dnia z samego rana pojechaliśmy dalej. Na ten dzień zaplanowaliśmy dojechać do Włoch trasą Grossglockner Hochalpenstraße, która prowadzi przez najwyższe szczyty austriackich Alp i w wielu przewodnikach jest zaliczana do najpiękniejszych tras samochodowych w Europie.
Dzień był pochmurny i deszczowy, nie było widać wszystkich szczytów, ale mimo to widoki jak z bajki.
Na całej trasie pełno jest punktów widokowych, gdzie można się zatrzymać, zrobić zdjęcie lub iść na szlak. Jest też sporo restauracji.
Pod koniec chmury zaczęły opadać ukazując szczyt i lodowiec. W tym miejscu śnieg leży cały rok.
Grossglockner Hochalpenstraße to świetna trasa, którą bardzo polecamy. Całość ma tylko około 40 km., ale spokojnie można tu spędzić cały dzień wybierając jeden lub kilka z licznych szlaków. Wjazd jest płatny. Płaci się za samochód niezależnie ile osób jedzie. Cennik można znaleźć tutaj.
Dolomity, Włochy
Z Austrii jeszcze w ten sam dzień pojechaliśmy dalej w kierunku Włoch. Po drodze zatrzymaliśmy się nad przepięknie położonym jeziorem Lago di Landro z widokiem na koronę Dolomitów. Woda w jeziorze jest bardzo jasna. Wynika to z faktu, że rozpuszcza się tu dużo wapienia. Była też idealnie zimna i orzeźwiająca.
Kraina Prosecco, Włochy
W końcu udało się dotrzeć do kraju makaronu i pizzy. We Włoszech zatrzymaliśmy się na 2 noce w regionie, gdzie prosecco jest produkowane i eksportowane na cały świat, czyli Conegliano Valdobbiadene. Kraina Prosecco znajduje się u stóp Dolomitów pomiędzy dwoma miasteczkami Conegliao i Valdobbiadene – stąd nazwa. Pofałdowane pagórki przypominają tarasy ryżowe. Panują tu idealne warunki do uprawy winorośli.
Nocleg mieliśmy w malutkim miasteczku Combai. Taki widok ukazał nam się następnego dnia rano po przebudzeniu z okna naszego balkonu. Okazało się, że właściciele mają własną winnicę i poczęstowali nas swoim domowym prosecco, które było jednym z najlepszych jakich próbowaliśmy.
Okolica jest przepiękna. Najlepiej po prostu pojeździć tu autem, zatrzymać się na zdjęcia w kilku miejscach, albo wybrać sobie jakiś szlak i cieszyć się widokami. Ogólnie niewiele się tu dzieje, ale to właśnie zaleta tego miejsca.
Będąc tu koniecznie zajrzyjcie do Osteria Senz’Oste, czyli miejscówki z samoobsługą, gdzie można zjeść lokalne przekąski i spróbować zimnego niefiltrowanego prosecco z przepięknym widokiem na okolicę. Wszystko można tu kupić w specjalnych automatach, które przyjmują monety, banknoty, ale można też płacić kartą. W automatach znajdziemy nawet kieliszki.
Wenecja, Włochy
Po dwóch dniach w Combai pojechaliśmy w kierunku Chorwacji. Po drodze przystanek w Wenecji. Cel był jeden – zgubić się w wąskich mało obleganych uliczkach i zgarnąć włoskie smakołyki. Polecamy pójść do jednego z bacari. To taki symbol Wenecji, do którego chodzą głownie mieszkańcy. Królują tu głównie cicchetti, czyli małe przekąski. Najczęściej są to kanapki z róznymi rozmaitościami takimi jak kalmary, ryba, lokalne sery, pasty i wędliny oraz krokiety. W niektórych bacari można też zjeść większe porcje jedzenia popijając popijając kieliszkiem Aperolu, który można tu kupić za około 3 euro. Dla nas to był istny raj!
Wyspa Krk, Chorwacja
Wieczorem pojechaliśmy w stronę Chorwacji, gdzie w sumie spędziliśmy najwięcej czasu. Naszym celem było małe miasteczko Vrbnik, gdzie zarezerwowaliśmy 3 noclegi. Zjeździliśmy praktycznie całą wyspę, trochę też plażowaliśmy.
Lublana, Słowenia
Po trzech dniach na wyspie Krk pojechaliśmy na Istrię. Po drodze spędziliśmy jeden dzień w Lublanie – stolicy Słowenii. Zwiedziliśmy wzgórze zamkowe i stare miasto, zjedliśmy pyszny obiad w restauracji Julija i popłynęliśmy w rejs po rzece Lublanicy. Wieczorem znów jazda z powrotem do Chorwacji.
Istria, Chorwacja
Ostatni tydzień spędziliśmy na Istrii. Zatrzymaliśmy się w mało znanej malutkiej wiosce Brec. Nasz mały apartament znajdował się w samym centrum przy kościelnej dzwonnicy, której dźwięk budził nas codziennie rano. Miejsce przepiękne i niezbyt popularne.
Jedynie droga do plaży była wyzwaniem. Brsec znajduje się na sporym klifie, a plaża kilkaset metrów niżej więc codzienny trening nóg gwarantowany. Miało to jednak swoje atuty, bo widok z góry na malutką plażę i przystań małych łódek był obłędny.
Wschody słońca też były stąd bajeczne.
Balaton, Węgry
W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się jeszcze na jedną noc w Heviz nad Balatonem. Co to była za noc! Przez przypadek trafiliśmy na lokalny festyn. Zaliczyliśmy też kąpiel w jeziorze.
Podsumowując był to świetnie spędzony czas. Jesteśmy osobami, które nie mogą usiedzieć w jednym miejscu. Lubimy też planować podróży na własną rękę, więc taka wycieczka po Europie była super pomysłem.